piątek, 9 listopada 2012

034. Okay, teraz już serio nie ogarniam.

YO LUDZISKA.
Nie mogę ogarnąć życia. Niczego nie mogę ogarnąć .. jestem martwa we wnętrzu i wgl.. nie mam na nic siły. Nie mam siły na żadne kłótnie, sprzeczki, rozmowy, ani nic. Nie mam siły wstawać rano (to już nie nowość), oddychać , mrugać , ani żyć. Nie mam siły kompletnie na nic. Masakra..
Zerwał ze mną chłopak.. Znaczy w pewnym sensie. Jakby to ująć .. Po 8 miesiącach bycia razem dowiedziałam się , że 'nie wierzy w miłość'. Poza tym się nie odzywa i mnie unika. Pozdro. Z tego wnioskuje, że to już koniec, no bo nie ma sensu ciągnąć tego dalej skoro zależy tylko mi, ale on stwierdził, że jeszcze ze mną  oficjalnie nie zerwie, albowiem się boi. Nie wiem czego, ale zaczynam się zastanawiać, bo Skuter też się  mnie boi...Ehh. To je facet, tego nie ogarniesz. No więc jestem singielką, ale równocześnie mam 'chłopaka', który postanowił potrzymać mnie trochę w niepewności.. Wiem, że ja mogłabym zerwać. Noł problem. Ale tego nie zrobię. Potem on bd miał wyrzuty (a bd je miał , już ja się o to postaram..), a nie ja. Ja już raz miałam i nie chce tego powtarzać.. Więc w skrócie chłopak ze mną zerwał tekstem, że nie wierzy w miłość, ale równocześnie dalej ze mną jest. Taa.. i weź tu człowieku się ogarnij.
Byłam dziś u psychologa i babka stwierdziła, że jestem dziwna (łał, lepiej późno niż wcale), bo nie potrafię być zła tylko złość zamieniam na smutek. Tak...to taki mój mały sposób przetrwania. Stwierdziła, że nauczy mnie jak być złą. Życzę powodzenia, bo to niewykonalne. Tak samo jak to, żebym nie miała czkawki trzy razy dziennie i zmuszenie mnie do jedzenia i picia. Można próbować, ale i tak nie będzie efektów...
Wywaliłam osobę, na której mi zależy z mojego życia. Tak wiem, jestem zajebista. Znaczy nie wywaliłam jej.. chciałam tylko, żeby ktoś coś zrozumiał. Tak.. to były ciężkie dni. No i teraz ten ktoś chce wrócić.. a ja się boję, że mnie skrzywdzi. Niech wraca i to jak najszybciej. Na początku myślałam, że jeżeli ktoś mnie teraz skrzywdzi to tego nie przeżyje, ale po dłuższym namyśle stwierdziłam, że w sumie to nic mi nie będzie. Nie poczuje tego, bo przecież jestem martwa. To jakiś plus. Niby nie czuje radości itp, ale przynajmniej nikt nie może mnie już zranić. Mi to na rękę. Jestem żywym trupem. Tak to ja. Nie, naprawdę nie musicie bić braw. Och nie wstawajcie, nie jestem tego warta.. >.<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz