poniedziałek, 3 czerwca 2013

098. born to sleep

Przychodzi czasem dzień cały we łzach
od płaczu moknie dom, łzy stukają w dach
w morzu łez topi się świat i tonę ja
Tonę
Pod taflą morza mam zamek ze szkła
tam czeka na mnie żal, co na sercu gra
czasami lubię ten ton czysty jak łza
Tonę ja
Cicho woła mnie toń
płaczliwych fal
I wtedy w morze wypływam
tonę cała we łzach
smutek ukrywam
w moim zamku ze szkła
Tu nikt nie znajdzie mnie, nie zobaczy nikt
tutaj mój cały żal zmyją z oczu łzy
bo na powierzchni tych wód
płakać mi wstyd
Cicho woła mnie toń
płaczliwych fal
I wtedy w morze wypływam
tonę cała we łzach
smutek ukrywam
w moim zamku ze szkła
W morze wypływam
tonę cała we łzach
smutek ukrywam
w moim zamku ze szkła

Deszcz to zbiorowe samobójstwo miliona małych kropel, które skaczą z chmury, a uderzając o ziemię umierają. Och, cóż za porównanie. Ciągle pada. Kocham deszcz, ale mam złe przeczucie. To niepokojące. Czasem są takie dni, że niby nic się nie dzieje, ale mimo to ma się wrażenie, że zaraz jednak coś się stanie. Coś złego. Nie lubie takich dni, a ostatnio mam je coraz częściej. Ktoś chętny na zamianę?
Lubie deszcz, bo w deszczu nie widać moich łez. Normalnie też ich nie widać. Jestem niewidzialna. Idę ulicą i płacze, ale nikt tego nie widzi mimo pięknego słońca na niebie. Magia.
A może czary?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz